poniedziałek, 29 czerwca 2009

31-szarawo.

oto nadszedł dzień zwycięstwa! kilka popołudni w sklepie rodziców i już mam przed sobą śliczny, nowy i sprawny czytnik kart :) wracam do żywych. a przynajmniej na 2 dni bo..jutro w nocy wyjeżdżam z rodzicami na wakacje. cel-chorwacja. życzcie mi proszę udanej pogody, póki co tam też pada..-_-

mam sporo zaległych fot do wstawienia dlatego nie zwlekając dłużej prezentuję strój z zeszłego tygodnia. pogoda była bardzo nijaka, stąd ten sweter:


sweterek: targ
koszulka: house
spodnie: zara
buty: bata
chusta: vintage
kopertówka: vintage

foty: filipek

PS aha, jutro wyniki matury. to może pomódlcie się dziś za mnie, co..? :3

środa, 24 czerwca 2009

30-awarii ciąg dalszy..

..tak, niestety nadal nie mam jak zrzucać zdjęć. z tej okazji odświeżam nieco moją blogową działalność. wszystkich zainteresowanych zapraszam TUTAJ. może Was zdziwię, ale szafa nie była pierwsza ;) konkretnie jest moją 7 stroną. całkiem niezły wynik, na szczęście z tego bałaganu pozostały tylko 3. szafa, zalinkowany wyżej onetowy blog oraz fotoblog. odsyłam Was w te miejsca bo w szafie może zapanować teraz mały przestój, natomiast na pozostałych stronach może jednak będzie się coś pojawiać. wynika to z tego, że w archiwalnych fotach ciężko jest mi znaleźć taką, na której jakoś fajnie widać moje ciuchy. za to wszystkiego innego jest tam pod dostatkiem. no może poza tym jednym zdjęciem. oto jak ślicznie kamuflowałam się w czeladzi:



tymczasem pozdrawiam Was cieplutko z mojego zalanego deszczem miasteczka i zapraszam wszystkich chętnych na bloga i/lub fotobloga. czyyys ;*

czwartek, 18 czerwca 2009

29-dawno temu w trawie..

niestety nadal nie mam jak zrzucać bieżących zdjęć, ale hej, kto powiedział, że nie mogę wstawić jakiś starych. BARDZO starych.
i tak oto postanowiłam zaprezentować Wam jak rozumiałam pojęcie mody jakieś...16 lat temu? :)

Photobucket
ukochany przez wszystkich strój 'duszek', wygodny i efektowny, polecam.

Photobucket
dobra muza, odpowiedni towarzysz oraz kosmiczny wzór na śpioszkach i impreza powstaje sama!

Photobucket
chyba już nigdy więcej nie miałam na sobie tak pięknej i idealnie zawiązanej kokardy. a założę się, że ta była efektem nudy mojej mamusi.

Photobucket
kwintesencja TAMTYCH czasów. ciuchy z importu (po kuzynach z austrii), kury i malacz..

Photobucket
blokersi...HAHAHAHAHA xD ja jestem w środku, ale najbardziej zabójczy jest mój kuzyn (z lewej), który topi się w swoim szpanerskim kombinezoniku :)

Photobucket
moda na kowbojskie kapelusze? to wszystko już było...

Photobucket
jestem pod wrażeniem tego zestawu! piękna atłasowa kokarda, lanserskie adidaski, niebieska, skórzana kurteczka no i te wywijane dżinsy! królik nasz :)

Photobucket
pyszna plastikowa jajecznica. ale najlepsze są te cudowne butki! nie pogardziłabym teraz takimi.

Photobucket
zdjęcie pod tytułem 'meet my szczena'. ciuchy? wszystko z austrii (hehehe..).

Photobucket
no i na koniec coś nieśmiertelnego. dres. czy jest ktoś kto go nie miał? albo raczej nie MA? jeśli tak, to niech się nie przyznaje bo ja i moi blokersi czuwamy...
:)

CDN...

wtorek, 16 czerwca 2009

28-z czeluści..

..wygrzebane. bo czytnik kart totalnie mi padł, jeszcze przez ostatnie tygodnie jakoś dawał radę, wystarczyło przez 10 minut wykręcać wtyczkę na wszystkie strony i w końcu zdjęcia szły.
niestety dzisiaj w trakcie tej gimnastyki spaliłam kabel...ARGH. a takiego bezpośrednio do aparatu nie posiadam. nie wyobrażam sobie życia bez czytnika, ale będę musiała dać radę. może za jakiś miesiąc się zwlekę i doczołgam się do sklepu moich rodziców bo tak się składa, że jest to sklep komputerowy etc...tak, tak..szewc bez butów chodzi... :)
z tej okazji wynalazłam zdjęcie zrobione ok. miesiąca temu. strój trochę dziwaczny, ale mnie właśnie takie kombinacje najbardziej kręcą. same oceńcie, czy nie przegięłam ;)

Photobucket

szary sweterek: jeden z bremeńskich outletów
czarny żakiet: wygrzebany na szmatach przez moją babcię, jest zapinany na łańcuszek, który zwisa pomiędzy dwoma zapinkami! zrobiłabym zdjęcie, ale co mi po nim...
spódnica: reserved
rajtki: nie pamiętam
buty: deichman
chusta: ani ja, ani mama jednak nie pamięta :)

PS: czas się obciąć chyba..

Photobucket

niedziela, 14 czerwca 2009

27-powrót.

nareszcie z powrotem! dużo sie ostatnio działo, jak wiecie byłam na selectorze. obiecałam kilku osobom relację (jeśli kogoś koncert nie interesuje może spokojnie pominąć kolejne miliard linijek), więc oto ona:
interesujący nas koncert zaczynał się o godzinie 21, ale jedyną szansą na dostanie się na błonia był dla nas Sadziu (u którego zresztą nocowaliśmy i staliśmy w wannie, oraz któremu BARDZO dziękujemy!), a on mógł nas tam zawieźć tylko na 18:30..
na miejscu okazało się, że koncert odbywa się w pod namiotem (nie wiem jak można było zapomnieć..) dlatego ze pewną litością popatrzyłam na filipa targającego swoją wielką puchową kurtkę. maksymalnie podekscytowani udaliśmy się w kierunku wejścia (które oczywiście zawsze jest najdalej od miejsca, w którym stoisz), po drodze standardowo musiałam zahaczyć o toaletę, a potem już prościutko przez bramę. dostaliśmy śliczne bransoletki (ja swoją mam do dzisiaj :) i już przechodziliśmy przez bramki z ochroniarzami kiedy rozpoczęło się nasze pasmo nieszczęść. WSZYSTKO co mieliśmy w torbie musieliśmy:
a) wywalić do śmietnika
b) oddać do depozytu.
do końca życia nie zapomnę pełnej bólu miny filipa kiedy wyrzucał pełne butelki napojów. ale to i tak nic w porównaniu z tym, że ja musiałam oddać do depozytu mój aparat!!! nigdy za bardzo o tym nie wspominałam, ale ja jestem maniakiem robienia zdjęć, a nikona kocham najbardziej na świecie zaraz po filipku i rodzince (wie o tym każdy kto przez przypadek [akurat!] dotknął paluchem któregoś z moich obiektywów). ja po prostu nie potrafię się z nim rozstawać i nigdy nie daję go do ręki ludziom, których znam mniej niż siebie. a tu takie coś. prawie się rozryczałam kiedy próbowali go upchnąć do malutkiej, foliowej siatki, wyłamując przy tym obiektyw..i ja miałam zostawić im go na całą noc! i to za 10 ZŁOTYCH!!! argh...fotorelacja poszła się pierdzielić.
no nic.
zdołowani poszliśmy do namiotu. do fisherspoonera mieliśmy jeszcze 2 godziny, ale akurat wtedy koncert zaczął dizzee rascal. niby całkiem fajne beaty, ale jeśli ktoś nie gustuje w tego typu muzyce to bujanie się na ugiętych kolankach może się naprawdę szybko znudzić..po godzinie miałam autentycznie dość. niby ich koncert nie trwał długo (ok godziny), ale to marne pocieszenie bo to oznaczało, że przez kolejną godzinę nie będzie nikogo na scenie. mniej więcej w tym momencie głód zaczął doskwierać, ale mieliśmy dobre miejscówki więc nie chcieliśmy się ruszać po jedzenie. liczyliśmy, że jeśli po koncercie fiszersp. ludzie też się tak rozejdą to dobrniemy do pierwszego rzędu (byliśmy w marnym drugim). niedoczekanie. po fiszerze (którego koncert był nawiasem mówiąc rewelacyjny) zrobiło się tak ciasno, że oddychanie zaczęło sprawiać problemy..a miało być już tylko gorzej..jakieś pół godziny przed franzem było na tyle ciasno, że wycofanie się graniczyło z cudem. najśmieszniejsze było to, że pod sceną stało jakieś 10 rzędów ludzi, reszta namiotów była pusta, ale te kilkadziesiąt osób tak napierało na resztę, chcąc wcisnąć się do przodu, że w sumie zajmowaliśmy przestrzeń jakiś 5 metrów kwadratowych..musiało to dość komicznie wyglądać.
franz zaczął koncert od 'do you want to' co było praktycznie spełnieniem moich marzeń. było chyba wszystkie najlepsze kawałki ze wszystkich płyt, nawet z blood'a zagrali jedną piosenkę. przez jakiś czas miałam idealną widoczność (sam środek, rząd numer półtora) i mogłam gapić się na nich niczym się nie przejmując (nawet stanie mnie nie martwiło bo ścisk był taki, że zaklinowałam się pomiędzy ramionami ludzi i wisiałam w powietrzu), ale w końcu tłum zaczął przeginać. nie rozumiem tego. naprawdę nie można być na koncercie nikomu nie robiąc krzywdy? ludzie dosłownie się miażdżyli, ja ostatecznie oberwał tak, że nie mogłam złapać oddechu dlatego grzecznie wycofaliśmy się w dalsze rzędy. tam sytuacja było o wiele bardziej spokojna i można było sobie popatrzeć jak ludzie wszystkich pokoleń śpiewają z alexem. najlepszy moment koncertu? kiedy chłopaki zaczęli razem grać na perkusji. niby same bębny, ale muzyka wyszła z tego niesamowita! koncert był rewelacyjny i trwał prawie 2 godziny. czego chcieć więcej? może czegoś do picia..? właśnie. po koncercie dotarło do nas od ilu godzin nie mieliśmy niczego w ustach. filip poszedł kupić jakieś kiełbaski. kiedy wracał jakiś taki jakby przytłoczony wiedziałam, że to nie koniec naszego pecha. okazało się, że za jedzenie i picie można było zapłacić tylko kartami płatniczymi. karty dostawało się bezpłatnie w kasach. był tylko jeden haczyk. trzeba było je załadować za minimum 50 złotych...filip się prawie rozpłakał. oczywiście głodowaliśmy i umieraliśmy z pragnienia żeby tylko nie dać się złapać się na takie zdzierstwo. niestety przez to siły szybko nas opuściły. ja dosłownie padałam. jeszcze przez chwilę słuchaliśmy royksopp'a po czym zadzwoniliśmy do Sadzia. ledwo doczołgaliśmy się do jego auta i odjechaliśmy...
reasumując: niesamowite przeżycie, żaden z zespołów nie nawalił, słuchało się rewelacyjnie, ale ta sprawa z aparatem naprawdę mnie dobiła, szczególnie, że w trakcie koncertu stała za mną dziewczyna z jeszcze większym sprzętem...:/ no i te karty. ja rozumiem, że boją się przyjmować kasę, ale jednak...a zresztą. nevermind. franz był cudowny!

a teraz tak na zakończenie mój outfit z piątku:

Photobucket

Photobucket

sukienka: orsay
buty: stradivarius
chusta: vintage
torba: vintage

następnym razem postaram się zrobić post raczej o ciuchach ;)
aha, a post taki spóźniony bo ostatnimi dniami bawiłam się ze znajomymi na campingu :) ale o tym też jeszcze będzie.

sobota, 6 czerwca 2009

26-muzyczna akcja szafiarska

kiedy tylko zobaczyłam na forum wpis o akcji muzycznej od razu wiedziałam, który zespół zainspiruje mnie do skomponowania stroju. a raczej czterech strojów. panie i panowie, napiszę krótko (dostęp do internetu mam dzięki uprzejmości maciusia, ale to tylko na kilka minut, właśnie siedzi z zegarkiem w ręce i odmierza mi czas), oto jest kotowa jak jako franz ferdinand!

Photobucket

komentarz taty do tego zdjęcia: -ale tak wkleiłaś te ciała, że w ogóle tego nie widać
-tato, ale to są moje ciała
-a, faktycznie, to twarze są wklejone
- ...T_T

PS relację z selectora napiszę w domowym zaciszu!

czwartek, 4 czerwca 2009

25-szau ciau.

w małym skrócie przedstawiam co się ze mną dzieje kiedy z głośników zaczyna lecieć franz.
nigdy nie lekceważcie siły muzyki :)

Photobucket
motylek musi być. obowiązkowo!

Photobucket Photobucket
Photobucket

Photobucket

bluzka: cubus
spódnica: vintage
getry: ?

a w ogóle to przepraszam, że ja tak ciągle o tym zespole, ale jutrzejszy koncert to dla mnie naprawdę ogromne przeżycie. to nie jest tak, że jadę na selector i przy okazji ich zobaczę. to jest mój ukochany zespół, którego mogę słuchać godzinami i nigdy mi się nie znudzi i jadę tam specjalnie dla niego. nie wiem czy kiedykolwiek poznam drugi taki.
ok, starczy, już chyba rozumiecie ;)
to by było na tyle, notka króciutka bo muszę skończyć się pakować już teraz jeśli chcę zdążyć jeszcze na akademię myśli i słowa. zatem lecę, postaram się na bieżąco relacjonować wydarzenia z weekendu.
do napisania!

wtorek, 2 czerwca 2009

24-huston, mamy problem.

proszę spokojnie usiąść, oddychać powoli i nie wpadać w panikę. zdjęcia wrócą za miesiać.
ARGH!
czas zrezygnować z photobuckietu :( niestety nie bardzo mam pomysł jaki inny serwer zastosować, no ale zobaczymy.
a teraz z ogłoszeń drobnych. w czwartek wyjeżdżam z moim kotem do czeladzi, spędzamy tam noc i lecimy na podbój karkowa, a konkretnie na selector festival. sprawa jest o tyle poważna, że występuje tam FRANZ FERDINAND . nie wiem jak to przeżyję ( o ile w ogóle dożyję ), ale wypadałoby dać radę bo to będą jedne z piękniejszych chwil w moim życiu. teksty piosenek z trzech płyt są już wygodnie ulokowane w głowie, zatem myślę, że jakoś to będzie ;) w każdym razie nie mogę usiedzieć w miejscu bo cały czas myślę o tym, że w końcu zobaczę i posłucham ich na żywo!!! oprócz tego będzie też royksopp, fisherspooner, erol alkan, dizzee rascal i deadmau5. umrę czekając na to..

dzisiejszy strój to nic specjalnego, wszystkie jego elementy już tu pokazywałam, ale potrzebowałam czegoś wygodnego (dziś to ja byłam fotografem), stąd taki wybór.

Photobucket Photobucket

koszulka: h&m
kamizelka: ?
katana: vintage
spodnie: h&m
buty: promod
chusta: ?