sobota, 8 sierpnia 2009

39-wakacje.

nareszcie mamy z kotem prawdziwe wakacje. bo albo pływamy w jeziorze (pogoria)..

Photobucket

..albo chillout'ujemy się na basenie w ogródku filipowych dziadków (tak! mają basen..)..

Photobucket

..albo.. ratujemy umierające zwierzątka..! taka przygoda przydarzyła nam się pierwszego dnia. zaraz po przyjeździe do czeladzi postanowiliśmy wybrać się na dorotkę (górka z przyjemnymi widoczkami). niestety nie dane nam było na nią dotrzeć. w połowie drogi zauważyłam, że na drodze coś leży. a w dodatku, że to coś się rusza! filipek wcisnął hamulec i już po chwili biegliśmy w kierunku stukniętego stworzonka. na miejscu okazało się, że tym nieszczęśliwcem był kotek. śliczny, biedny kotek :( wyglądał naprawdę okropnie (osoby wrażliwe może raczej niech tego nie czytają i przejdą od razu do zakończenia historii), widać było, że oberwał w pyszczek, stracił sporo krwi i ledwo oddychał. taka sytuacja zdarzyła nam się po raz pierwszy więc na początku nie bardzo wiedzieliśmy co robić. przenieśliśmy kotka na pobocze i staliśmy jak wryci. na szczęście w naszym kierunku zaczęli iść jacyś ludzie, których zapytaliśmy o adres najbliższego weterynarza. po 5 minutach byliśmy na miejscu. muszę przyznać, że lekarz zachował się fachowo. kiedy tylko zobaczył krwawiącego kotka na rękach filipa przeprosił panią, która już była w jego gabinecie, dosłownie porwał od nas kicię i zaczął ją (a raczej, jak się później okazało, jego) badać. nie mogłam patrzeć na cierpienia zwierzątka dlatego usiadłam przed gabinetem. kiedy zza ściany usłyszałam słowa 'stan agonalny' wybiegłam z płaczem na zewnątrz..niby to nie było moje zwierzę, ale to jednak stworzenie, które czuje i cierpi :( okropne uczucie. lekarz, który zajął się kotem musiał być chyba cudotwórcą bo kiedy po 20 minutach zdezorientowana wróciłam do środka zobaczyłam naszą kicię podłączoną do kroplówki i utrzymującą w miarę poprawną pozycję siedzącą. ulga była ogromna. i już po kilku antybiotykach, witaminach, glukozie, środku przeciwwstrząsowym i przeciwbólowym kotek był w całkiem, całkiem niezłym stanie :)) nie jestem w stanie opowiedzieć o wszystkim, bo działo się dużo, powiem tylko, że nie mogliśmy uwierzyć, że ten kot, który ucieka przed nami po całym ogrodzie z drugą prędkością kosmiczną to ten sam, który dziś po południu dogorywał na drodze..:) dodam, że potrzeba było czwórki dorosłych, poważnych (taa..) ludzi żeby kociaka złapać. w sumie zostawilibyśmy go już w spokoju gdyby nie wenflon, który miał w łapce. z tego powodu następnego dnia znowu stawiliśmy się u weterynarza. wtedy okazało się, że nie jest tak wesoło. pozostawienie kota na dworze w stanie obecnym równałoby się jego śmierci..nadal nie był w stanie jeść normalnego pokarmu. tylko że my nie mieliśmy co z nim zrobić! nikt z osób, które tam znaliśmy nie mógł go przygarnąć. ostatecznie zawieźliśmy go do schroniska w katowicach i tam zostawiliśmy. przysięgam, że łezka w oku mi się zakręciła kiedy wychodziliśmy z tego smutnego, szarego budynku. myśleliśmy, że nasza przygoda zkotem na tym się skończy, ale nie. po godzinie zadzwonił do nas wujek filipka-szymon z cudowną wiadomością. jego dziewczyna przygarnie kotka! tak pozytywnego zakończenia tej historii nikt z nas się nie spodziewał. kotek, który mógł od 3 dni być martwy otrzymał drugą szansę i znalazł nowy, a raczej pierwszy dom :) przyznajcie, zasłużył na to..

Photobucket

uff..ale się rozpisałam :) ale musiałam Wam o tym opowiedzieć. zresztą, teraz pewnie wiecie skąd nick kotowa, jestem taką trochę kocią mamą ;)
no i żeby nie było, że odbiegam od tematyki bloga to jeszcze jeden z moich tutejszych outfit'ów:

Photobucket
Photobucket

koszulka: new yorker
spodnie: fishbone (przecena ze 190 na 20 zł!)
buty: z małego sklepu obuwniczego w moim mieście
łancuszek: moja alternatywa dla h&mowego łańcuszka ;) new yorker

foty: filipek i ja

do napisania! :*

32 komentarze:

  1. ten kot ma tak smutną minę na tym zdjęciu, że aż normalnie zza komputera się go szkoda robi :( dobrze, że znalazł dom.

    OdpowiedzUsuń
  2. historia wzruszajaca, my w podobny sposob ratowalismy psa, tyle, ze leki, kroplowke i zastrzyki mielismy w domu (przyslane przez pania weterynarz) i dzieki temu pies zyje
    a kotek szalal, bo dostal kroplowke ;) nasz pies tez zachowywal sie podobnie

    tak w ogole to ja psy toleruje, a koty uwielbiam :) ten Wasz uratowany to widac sliczny egzemplarz, slodziaczek, az chce sie przytulic biedaczka, super, ze ma nowy dom

    basen -cudowna sprawa! oj chcialabym
    a Ty wygladasz cudnie i jeszcze te spodnie! matko, nie! musialas napisac te cene! szczena mi opada :P z jakis miesiac temu wybielilam sobie jedna pare, ale to nie to samo
    Twoje maja idealne kolory
    pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To Pogoria tak wygląda?!

    Fajnie, że ludzie pomagają. Szkoda, że jest komu pomagać, ale...

    OdpowiedzUsuń
  4. blu: zrobiłam to zdjęcie zanim zostawiliśmy go w schronisku i on właśnie tak przerażająco smutno wyglądał, dlatego się popłakałam..<:)
    6roove: fajnie, że pieska odratowaliście :) a co do tej reakcji 'po.kroplówkowej' to chyba masz racje, faktycznie zachowywał się tak tylko po niej. spodnie też bym sama wybieliła tylko, że nie miałam egzemplarza startowego ;)
    bo: ano wygląda, sama byłam zaskoczona jak tam pięknie! (jeśli to miałaś na myśli ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, to miałam na myśli. To chyba jest ten najnowszy zbiornik. Znaczy, mi się zawsze tam podobało, ale jakoś tego krajobrazu nie kojarzę.
    A w ogóle, nie wiem jak to jest, ale drugi raz czytam na blogu szafiarskim o Dorotce i drugi raz w życiu się zastanawiam dlaczego jeszcze tam nie byłam w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  6. bo: hmm..ciężko mi powiedzieć, byłam tam pierwszy raz, ale mogę zapytać tutejszych :) w każdym razie ten wał piasku widoczny na zdjęciu jest wysokości 50 cm, tak piszę bo jak patrzę na fotę to wydaje mi się jakby to była wielka góra piachu. a na dorotkę ostatecznie nie dojechałam więc wcale nie jestem lepsza ;)
    o. właśnie zostałam poinformowana, że to jest najnowsza pogoria. The Pogoria IV :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak myślałam. Przechodziłam koło niego na wagarach w klasie maturalnej. ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojj, ten kociak jest cudowny. Miał szczęście, że na Was trafił - niektórzy ludzie są bezlitośni. Mi w zeszłe lato ktoś w nocy przerzucił do ogrodu na tyłach domu tygodniowe kocięta. Na szczęście udało się je odratować i wszystkim znaleźliśmy dom, ale karmienie ich strzykawką wypełnioną mlekiem w roli butelki było mordęgą...
    Portki natomiast są czadowe - i to za takie pieniądze? O niiee...ginę z zazdrości! :P ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku jaką ten kociak ma minkę, dobrze że już ma dom :)
    A spodnie to Ty masz ekstra i ta cena mnie tylko dobiła! ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. no, kocham Cię za to! :D zwierzaki potrącane na drogach to plaga i tym bardziej cieszy, że tak pięknie zajęliście się jednym z nich :)

    OdpowiedzUsuń
  11. bo: nieładnie..:P
    łucja: wiem co to znaczy bo kiedyś jeden z dzieciaków mojej holki też nie mógł jeść i trzeba było karmić strzykawką :/ a Ty mi tu nie giń, mamy mieszkanie do odpicowania! :P
    rysia: mnie cena też z nóg zwaliła.
    baśka: no i proszę, kolejny plus z odratowania kotka-wyznanie miłości! ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteście cudowni i bardzo dobrze, że się zaopiekowaliście tym kotkiem i że ta cała straszna historia miała swój happy end :D Kotek jest piękny i jeszcze będzie sobie szczęśliwie biegał po domu, gdzie wszyscy będą go kochać :D
    Moja mama tak samo niedawno uratowała potrąconego ptaszka - jemiołuszkę. Był weekend więc przez 2 dni trzymaliśmy go w domku, mama go karmiła, dawała mu pić. W pon. zawiozła do weterynarza. Okazało się, że ptaszek nie będzie już mógł latać, ale w rezultacie trafił do pana, który zajmował się ptaszkami i go przygarnął. Jest więc w dobrych rękach ;)

    Ile ja bym oddała, żeby w taki dzień jak dziś, albo wczoraj mieć basen w ogródku :D Nawet gumowy :D
    A spodnie świetnie na Tobie wyglądają!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zestaw genialny...
    A kocie cudne,az sie poplakalam,czasami to straszne ze ludzie potrafia przejsc obojetnie obok cierpienie zwierazt ,ktore przeciez sie nie moga poskarzyc a tak bardzo obchodzi ich to czy majtki pasja im do torebki i czy dobrze widac metke z firma..nie mowie tu o Tobie:) ale znam osoby dla ktorych nic nie jest wazniejsze od firmowych ubran dajacych po oczach metkami,a zero uczuc wyzszych odnosnie zwierzat,badz jezeli juz je posiadaja to sa to biede Yorki wyfryzowane,wyarbowane i poubierane w cudaczen ciasne wdzianka...czasami to wyglada uroczo a czasmi gdy widzi sie "rozowa panienke " z ubranym na rozowo psem to az wola o pomste do nieba,zwierze to zwierze i niech soba pozostanie nasz zadaie to troszczyc sie o nie ale nie zmieniac go w dziecko...ciesze sie i mam do Was ogromny szacunek za To co zrobiliscie dla Kocurka
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. żadna kocia mama tylko prawdziwy z Ciebie człowiek po prostu.

    a żeby nie było patetycznie - masz zajebistą figurę.

    OdpowiedzUsuń
  15. scenariusz prawie się na film nadaje ;)
    a tak na poważnie to podziwiam za odwag,e bo trzeba przyznać, że nie każdy by się zatrzymał i poratował kota. Ale nick zobowiązuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. To można powiedzieć,że Twój Kot miał niespodziewane zajęcia praktyczne;) Dobrze, że ta historia skończyła się happy endem. Pięknie wyglądasz w pomarańczowym,chyba nie prezentowałas się wcześniej w tym kolorze, a szkoda, bo niewielu osobom pasuje tak jak Tobie:)
    d.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ostatnio same problemy z tymi kotami ;]

    Focia w basenie, łoło.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dodajesz mi wiary ludzi, z pewnie 50 innych osób przeszłoby koło zwierzaka obojętnie.
    NY poszalał jeszcze bardziej gatki były po 13 złotych, ale niestety- mój rozmiar już zniknął. A Ty wyglądasz świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  19. super!!! kotek bedzie szczesliwy!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. jak już pisała helloword Ty naprawde przywracasz wiarę w ludzi
    jestem pod wrażeniem Twojej a właściwie to Waszej wrażliwości
    kociak miał szczęście
    a outfit jak to u Ciebie świetny
    pzdr Lucy

    OdpowiedzUsuń
  21. Cieszę się, że istnieją jeszcze tacy ludzie, którzy naprawdę przejmują się losem zwierząt. Dzięki Wam kocurek ma dom i wyzdrowieje:). Wasza interwencja jest godna pochwały.
    A co do autfitu- no cóż.. jak zwykle cieszy oczy:);).

    Asia.

    OdpowiedzUsuń
  22. :* za kotka.


    :* za dobroć.


    :D za całokształt.. ale...


    ;p za przecenę tych gaci i ten koci spryt ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. wow!!!
    super się zachowałaś,bravo!
    moja córka przeżywa Twą urodę i Twoje spodne /bo nie było juz jej rozmiru :))

    OdpowiedzUsuń
  24. dobroduszna kotowa poczilałtujemy sie razem?:D:D

    OdpowiedzUsuń
  25. co za historia.
    i co za spodnie!

    OdpowiedzUsuń
  26. Kocham koty, piszę o tym wszem i wobec i cieszę się, że kocinek znalazł nowy dom...

    OdpowiedzUsuń
  27. Dobrze, że istnieją ludzie, którzy nie przechodzą obojętnie widząc taką sytuację!
    Brawo! :)

    Kaś

    OdpowiedzUsuń
  28. DZIĘKUJEMY za wszystkie naprawdę ciepłe komentarze! :) kicia ma się dobrze, została zatrzymana jeszcze na kilka dni w schronisku na badania i w ten piątek trafi do domu, na wioseczkę :) jeszcze raz dziękujemy :*
    szafa madziary: rozumiem, że w baseniku? zapraszam! :P

    OdpowiedzUsuń
  29. no to gratulacje za tak duże zainteresowanie i pomoc ;-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wzruszająca historia i dobrze, że zakończyła się happy endem- dzięki Wam:))
    Spodnie są rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetnie pikna kobieto z wielkim sercem!!!

    OdpowiedzUsuń
  32. to ponownie ja ;) tym razem z informacją, że dostałaś ode mnie dwa blogowe wyróżnienia :)

    OdpowiedzUsuń