wtorek, 21 kwietnia 2009

1-pierwsze koty za płoty..

Jakby tu zacząć...:3
Może od przywitania..? Zatem witam wszystkich obecnych i przyszłych oglądających tego bloga.
No dobrze, przywitaliśmy się to teraz skąd się wzięła kocia szafa.
Otóż jakiś rok temu jak zwykle robiłam honorową rundkę po 'ulubionych', ale tym razem zapuściłam się głębiej. Przeskakiwałam z bloga na bloga, przez znajomych znajomych, przez rzeki, góry, lasy iii..tak pierwszy raz w życiu trafiłam na SZAFĘ. I to nie byle jaką szafę bo Sztywniacką!
Pierwsze minuty minęły na zastanawianiu się 'o co tu chodzi?' (serio, wcześniej nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje) i gdy w końcu w głowie zapaliła się zielona lampka, a trybiki powoli ruszyły byłam tym już totalnie zafascynowana.
I tak przez ten rok odkrywałam coraz to nowe szafy, coraz ciekawsze postacie i coraz piękniejsze stroje. Cały czas chodził mi po głowie szatański pomysł 'no dalej! załóż swoją! zrób to!', ale głos rozsądku mówił 'nieee..nie będziesz miała na to czasu, na co Ci kolejna strona..' itd.
Jak widać było tak aż do dziś.
Bo dzisiaj nadeszła wiekopomna chwila i oto staję przed Wami ja - kotowa, już nie jako wierny oglądający, ale jako raczkująca szafiarka!

Myślę, że górę wziął mój sentymentalizm-nie potrafię rozstawać się ze swoimi rzeczami. W domu piętrzą mi się sterty starych zeszytów, gazet, rysunków i innych bzdetów, których nie potrafię się pozbyć. Tym bardziej nie umiałabym wyrzucić ubrań. Niestety, moja mama potrafi i często to robi dlatego niech pozostaną przynajmniej tutaj..;)

I to tyle w ramach wstępu. Przejdźmy do rzeczy..
Strój trochę elegancki, ale ostatnio ciągnie mnie do takich ubrań, a marynarkę noszę prawie do wszystkiego. Co prawda mój kot woli kiedy chodzę w dresie, ale ja lubię się czasem poczuć jak taka snobka-burżujka. A w tym stroju właśnie tak się czuję (zresztą, ta mina mówi wszystko..;)







sweterek-bez marki
marynarka-carry
spodnie-H&M
buty-quazi
naszyjnik-pozostawiony u nas w domu przez zagraniczną ciocię :3
zegarki-niegdyś-mojej mamy
okulary-nie pamiętam nazwy sklepu, ale jakie to ma znaczenie skoro i tak już je zgubiłam..

7 komentarzy:

  1. wzruszająca historia, sztywniaro :P
    zakładając toto skazałaś mnie na komentowanie pięćdziesiątej Twojej strony :>
    Następnym razem bez marynary proszę !

    OdpowiedzUsuń
  2. No ciekawy pomysł :)
    Będziem zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też będę zaglądać ;]
    fany pomysł

    marlena.

    OdpowiedzUsuń
  4. ach, kocham Twoją szafę, podkradnę się do niej, jak po te buty z reserved ;> etus

    OdpowiedzUsuń
  5. hihi, z butami nie ma szans! skrzętnie schowane na strychu czekają na zimniejsze czasy! ;P ale przekażę im, ucieszą się ;P ;*

    OdpowiedzUsuń